Pod naskórkiem świadomości



Tomek w Gdańsku.
Za kilka tygodni strzepię kurz z sukienki i też tam powrócę, na razie jednak oddaję się cichej i spokojnej tęsknocie. Takiej, co kłuje, nie parzy; co szczypie, nie rozdziera – wiem, że niebawem się zobaczymy i to łagodzi samotność.

Tymczasem…
strumień myśli przepływa przez głowę. Mogłabym je wyłapywać, siedzieć z wędką i czekać na tę złotą*, ale mi się nie chce. Niech płyną, niech ślizgają się po powierzchni głowy, zawieszone między świadomością a podświadomością.

Im więcej muszę się skupiać (prawo wekslowe to nie poezja), tym więcej myśli kotłuje się po tej drugiej stronie.

Na jednym z balkonów domu spokojnej starości, który niemal sąsiaduje z naszym ogrodem, widzę wielką, huśtana ławkę. Zastanawiam się, ile wieczorów jej właścicielka spędziła kołysząc się w rytm delikatnego wiatru, ile rozmyślań, wspomnień wypłynęło z jej głowy? Ile takich wieczorów jej zostało? Czy żyje przeszłością, wspominając dzieci, wnuki, miłości, nieszczęścia? A może po prostu jest tu i teraz, odcięta od tego, co było, skupiona na lekkim kołysaniu i cieple wieczora?

A wczoraj…
widziałam, jak mucha wpadła w pajęczynę. Szamotanie, gorączka. Podbiegł pająk i zaczęła się walka; opuściłam wzrok, próbując skupić się na testach, jednak ciekawość była silniejsza… Gdy zobaczyłam, jak mucha słabnie, postanowiłam dotrwać do końca tej brutalnej sceny. Po chwili mucha była już nieżywa, pająk uciekł do swej kryjówki. Śmieszne, jeśli spojrzeć na to z perspektywy świata, zatrważające w skali mikro.

I tak, skupiona na tysiącach szczegółów, na tym, co jest, a co będzie, na tym, co przegapiłam, patrząc się na pająka i muszkę, tonę w czasie, w ułamkach sekund.

Idę do ogródka**, tam wszystko jest pewne.
Cukinie, które cicho i niepostrzeżenie wyrosły na dorodne panny. Monstrualne dynie, których jest z kilkanaście. Kiedy odcinam cukinię od pędu dzielącego ją z macierzystym krzaczkiem, zaczynam rozumieć Jamiego Oliviera i jego miłość do buraków z własnej grządki.

Bo w warzywie, które wyszło spod naszej ręki, można się zakochać.



TARTA Z CUKINIĄ I OSCYPKIEM
(pomysł na tartę zaczerpnęłam z blogu Ewy)

Składniki:
płat ciasta francuskiego
2 nieduże lub 1 wielka cukinia
pół opakowania kwaśnej śmietany
1 zmiażdżony ząbek czosnku
ok. 50 g tartego oscypka
sól i pieprz do smaku

Cukinię dokładnie myję. Następnie kroję ją w cienkie plastry (o grubości niecałego centymetra), odstawiam.
Połowę sera mieszam ze śmietaną i czosnkiem, dodaję pieprz i ewentualnie sól (oscypek jest słony, więc można w ogóle nie solić śmietany).Smaruję ciasto śmietanową masą, po czym rozkładam na plasterki cukinii, tak, aby na siebie zachodziły.

Piekę przez kwadrans w 200 st. C.Po tym czasie wyciągam tartę z piekarnika, posypuję resztą sera i piekę kolejny kwadrans w temp. 200 st. C. (ostatnie 5 minut grzejąc sam spód ciasta).

Uwagi:

1. tarta jest dosyć słona, więc nie należy przesadzać z jej dosalaniem. Wg mnie można nawet z tego zrezygnować.

2. po wyjęciu z piekarnika, cieniutkie plastry cukinii są idealnie miękkie, a serowy kożuszek utrzymuje ich aromat, wilgoć i nie pozwala im wyschnąć. Tarta jest szybka w wykonaniu, totalnie bezstresowa, bo nic tu się zepsuć nie może (należy tylko pamiętać o dobrym podpieczeniu spodu, by ciasto zdołało "udźwignąć" nadzienie), a do tego naprawdę pyszna!



* rybkę, myśl;

** mój ulubiony ogródek to taki, którego nie trzeba pielić i podlewać, a w którym wszystko rośnie jak na drożdżach. Obecny częściowo spełnił moje oczekiwania – zainwestowałam w niego kilka godzin wsiewania i rozsadzania plus kilkadziesiąt konewek wody (po czym odkryłam, że wąż ogrodowy sięga i do ogródka…). Reszta dokonała się sama: rzodkiewki, dynie, cukinie, sałata, koperek – wszystko to rosło to jakby poza mną, bez wysiłku i troski;

Etykiety: , , , , , , , ,