Historie miłosne




Niedawno Ewa (moja najmłodsza siostra) wyruszyła na kolonie, pierwsze w swym życiu. Chcąc nie chcąc, podczas pieczenia czekoladowych ciasteczek, które miała wziąć na drogę, odżyły moje kolonijne wspomnienia.

Pierwsze kolonie (a raczej sanatorium) w Rabce – pierwsza miłość, do Olka, piątoklasisty z czarną czupryną i piegami na nosie. Pierwszy list miłosny z najsłodszym post scriptum, jakie kiedykolwiek otrzymałam:

PS Jeśli chcesz, mogę cię pocałować.

Tak, tak! Oczywiście, że chciałam, marzyłam, śniłam o tym pocałunku! I gdy już miało do niego dojść, ktoś wtargnął do sali do gry w ping-ponga, gdzie rozgrywała się cała akcja i zniweczył nasze ewentualne uniesienia.

Drugi był obóz harcerski, tu miałam przygodę z blondynem o nieznanej prowiniencji.* Taki był przystojny, taki tajemniczy… Do momentu, gdy usłyszałam, jak mówi w sklepie:

Poproszę s p r i t e.

Nie sprajt, a właśnie sprite. Czar prysł, ale wtedy blondyn zapragnął ze mną chodzić i jeszcze po obozie przyjeżdżał pod mój dom i krzyczał Aniaaaaaa, wyyyyjdź!, a ja kryłam się za firanką i drżałam ze strachu.

I ostatnie: kolonie w ósmej klasie, na Słowacji. To na nich poznałam kolonistę, z którym przeżyłam jedną trzecią mojego, dość już długiego żywota. Smak pierwszego pocałunku i nieśmiałe splatanie dłoni w autobusie. Ten etap już zakończony, ale wspomnienia zostały.

Tak czyste i nai
wne, jak czyste jest życie, gdy ma się czternaście lat.

***
A w plecaku Ewy wylądowało pudełko z czekoladowymi ciastkami. Do kompletu miały być jeszcze ciasteczka cytrynowe, ale te spałaszował Bosfor**…

Coś więcej o ciastkach? Przepis na nie zaczerpnęłam z książki „Chocolate & zucchini”. W oryginale Klotylda dodała do nich ziarna kakaowca, doradzając, że można je zastąpić orzechami. Z braku tych pierwszych i z niechęci do pieczenia „zwykłych” ciastek z orzechami, pomyślałam, że dobrze się tu sprawdzą ziarna kawy. Dodawałam je już kiedyś do coffee crunch bars i sprawdziły się rewelacyjnie: były chrupkie, miały orzechowy posmak i tylko gdzieś w dalekim tle czuć było kawę.

Poczęstowana czekoladowym ciastkiem Magda (średnia siostra), która nie lubi smaku kawy, nawet nie się nie domyśliła, co kryje w sobie wypiek, które właśnie zajada. Spytała tylko, co tak fajnie chrupie.

***

I na koniec, odchodząc od czekoladowo-kolonijnych tematów, podziękuję Olciaky i Karolci za wyróżnienie, jakie od nich otrzymałam. Jest mi naprawdę bardzo miło, że mnie doceniłyście!


***

CZEKOLADOWE CIASTKA Z ZIARNAMI KAWY

Składniki (na ok.10 sporych ciastek):

100 g białej mąki pszennej
20 g mąki razowej
30 g kakao
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
140 g czekolady (ja dałam 100 g gorzkiej i 40 g mlecznej)
pół garści ziarenek kawy, pokrojonych na mniejsze cząstki
110 g masła w pokojowej temperaturze
100 g cukru pudru (można dać mniej)
1/2 łyżeczki soli

Do miski przesiewam mąki, kakao i sodę.
Topię połowę czekolady (w kąpieli wodnej). Pozostałą część czekolady siekam i odkładam do oddzielnej miseczki razem z ziarnami kawy.

Ucieram masło, az stanie się puszyste, wtedy dodaję do niego cukier puder, sól i ucieram, az powstanie gładka masa. Następnie dodaję do masy schodzoną stopioną czekoladę i mieszam do połączenia składników.

Następnie dodaję do masy mąkę z kakaem, mieszam. Masa będzie ciężka i b. gęsta. Dodaję do niej posiekaną czekoladę i kawę, mieszając masę rękami (będzie zbyt cięzka, by zrobił to mikser).

Masę zbijam w kulę, owijam folią spozywczą i chłodzę w lodówce przez 20 minut.

Rozgrzewam piekarnik do 180 st. C., wykładam blachę papierem do pieczenia.
Z ciasta formuję od 10 kulek równej wielkości, po czym układam je na blasze, pozostawiając ok. czterocentymetrowe odstępy. Nastepnie spłaszczam każdą kulkę tak, by powstalo kształtne ciasteczko.

Piekę ciastka przez ok. 15 minut.

Uwagi:

1. ciasteczka są naprawde słodkie, dlatego przy następnym pieczeniu zmniejszę ilość cukru - 80 g wystarczy (chociaż oilośc cukru zalezy od tego, jak gorzkiej czekolady użyliśmy),

2. prezentowany przepis to moja wersja ciastek Kotyldy, ze wszystkimi zmianami (dwa rodzaje czekolady, kawa zamiast ziaren kakao), oryginał znajdziecie w książce "Chocolate & Zucchini".

3. Jeśli boicie się ziaren kawy, użyjcie zamiast nich dowolnych orzechów (laskowe, uprażone na patelni sprawdzą się idealnie). Jak zauwazyła Karolcia, obecność kawy w czekoladowych wypiekach sprawia, że czekolada smakuje ntensywniej, zyskując głębszy, mocniejszy smak. O dziwo, kawa jest tu słabo wyczuwalna - jej ziarenka dają ciastkom przyjemną chrupkość i nutkę egzotyki.
Pychota, jak kazdy czekoladowy wypiek!



* dodam jeszcze, że po właśnie po tym obozie moja siostra wróciła do domu czarna, bo okazało się, że żaden z opiekunów nie pilnował, czy ktoś się tam myje. Dla siedmioletniego dziecka to musiał być raj!

** tak to jest, gdy przy piecze się dwie rzeczy na raz, a do tego prowadzi konwersację i zerka na gazetę: przez pomyłkę podwoiłam ilość cukru i wyszły mi aromatyczne (bo cytrynowo-maślane) ciągutki. Niemniej jednak Bosforowi cytrynowe ciastka b. przypadły do gustu, podobnie jak nam czekoladowe;

*** na zdjeciu widać nos Bosfora, który ma ochotę na ziarenko kawy leżące obok ciastek; aha, nie pisałam, że najlepsze ze szklaneczką zimnego mleka!

Etykiety: , ,