Tandetne scenki o poranku

Boże, jak ja uwielbiam lipiec!
Pisk jaskółek rozbrzmiewający echem po całym niebie, koszyczki malin na straganach, kiczowate japonki w najdziwniejszych kolorach i ciężką od kwiatów, odurzającą woń letniego powietrza...

Dziś z samego rana wyszłam do ogrodu*. W koszuli nocnej, bo tak przyjemniej. Ze szklanką herbaty miętowej.

Słońce jeszcze dosyć leniwie dźwigało się zza chmur, trawa uginała się pod kroplami rosy. Trochę to tandetne, ale miałam ochotę zrzucić japonki i przebiec się boso po trawniku. Powstrzymała mnie bujna wyobraźnia (wizja robali czających się między źdźbłami trawy), ograniczyłam się więc do spaceru w klapkach. Z resztą i tak czułam na palcach chłód porannej rosy.

Wystawiłam twarz do słońca, zamknęłam oczy i wdychałam ten piękny poranek.

A potem poszłam do kuchni i zjadłam śniadanie iście lipcowe śniadanie: kawałek chlebka gryczanego z morelami.



Przepis na to cudo zobaczyłam niedawno u Komarki i od razu wiedziałam, że będzie mi to smakować! Jedyny problem polegał na tym, że komarkowy chlebek był z mango, którego nie lubię. A że w drewnianej misie na kuchennym stole od kilku dni zaległy morele, pomyślałam, że mogłabym zapewnić im miłe towarzystwo.**

Pomysł z morelami okazał się trafiony - owoce te nabrały w cieście niespotykanej dla nich miękkości, stały się soczyste i delikatne***, a do tego zachowały swój piękny kolor. Otulone ciastem o korzennym aromacie smakowały idealnie.

Z kolei obecność płatków gryczanych w cieście wcale mnie nie niepokoiła. Podskórnie czułam, że to będzie dobre i już. Z resztą z płatkami gryczanymi znamy się już od dawna: moja mama jest płatkolubna i kupuje wszelkie możliwe rodzaje płatków. Ma więc w kuchennej szafce i pszenne, i jęczmienne, i gryczane, i ryżowe, a także nasze poczciwe płatki owsiane.
W morelowych chlebkach płatki gryczane spełniły dwojaką rolę: stanowiły dodatkowe źródło witamin, żelaza i białka (tak, tak!) oraz sprawiły, że bochenki zyskały przyjemną chrupkość.

Na ciepło chlebki smakują zjawiskowo, na zimno w ogóle nie tracą na atrakcyjności. Najlepsza jest ich lekko chrupiąca skórka, ale wilgotne, korzenne, przetykane morelami i rodzynkami wnętrze też jest grzechu warte.



CHLEBKI GRYCZANE Z MORELAMI****

Składniki (na 6porcji):

3 duże jajka
2 szklanki mąki
3/4 szklanki oleju
1/2 szklanki płatków gryczanych
1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1,5 łyzeczki mielonego imbiru
1 łyżeczka mielonego cynamonu
1/4 łyżeczki soli
1/2 szklanki cukru brązowego
2 szklanki pokrojonych w kostkę moreli
1/2 szkl rodzynek
1/3 szkl pokrojonych w paseczki suszonych moreli
skórka otarta z połowy cytryny

Jajka roztrzuję z olejem. W dużej misce mieszam składniki suche - mąkę, płatki gryczane, sól cukier biały i brązowy, proszek do pieczenia, sodę i przyprawy. Jajka z olejem wlewam do składników suchych i mieszam wszystko drewanianą łyżką. Dodaję skórkę cytrynową, rodzynki, suszone i świeże morele. Mieszam (ciasto będzie dość gęste) i przekładam do wysmarowanych tłuszczem foremek do financiersów (albo do duzej keksówki).
Piekę około godziny (a w przypadku formy keksowej kwadrans dłuzej), do suchego patyczka, w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.

Uwagi:

1. Przepis Komarki nieco zmodyfikowałam, zastępując mango morelami i dorzucając do rodzynki trochę suszonych moreli, które zalegały w szafce. Oryginalny przepis znajdziecie tutaj. Następnym razem dam też trochę mniej cukru.

2. Jak widzicie, mój chlebek gryczany upiekłam w foremkach do financiersów, dzięki czemu uzyskałam 6 niewielkich bochenków (ale piekłam kwadrans krócej).

3. Właściwie nie wiem, czemu to ciasto orzchczono mianem "chlebka", ale pozostałam przy tej nazwie. Jego smak z czymś mi się kojarzył... Po kilku mlasnięciach przypomniałam sobie, z czym: z ciastem marchewkowym! Pewnie przez korzenny aromat i dosyć lekką konsystencję (bo to ciasto, mimo że jest wilgotnawe, nie należy do ciężkich i mokrych wypieków, z czego się z resztą bardzo cieszę!).




* obecnie razem z Tomkiem stróżujemy w moim rodzinnym domu;

** Komarka napisała mi z resztą, że pieczone mango smakuje podobnie jak morele;

*** co było dla mnie miłym zaskoczeniem, bo za morelami - właśnie ze względu na ich konsystencję - nie przepadam; są dla mnie zbyt mączne, za mało soczyste;

**** a tak w ogóle to piszę z rozkazu Polki, która zakazała mi się uczyć i poleciła, bym pokazała, co mi się ostatnio upiekło :)

Etykiety: , , , ,