Zima wytęża wszystkie siły, by na święta dać nam choćby odrobinę śniegu. Wczoraj wieczorem, ujrzawszy przez okno oprószony świat, po raz pierwszy poczułam się świątecznie. Efekt wzmocniły nocne wypieki – z drżeniem rąk zabrałam się za pierwsze w moim życiu pierniczki.
Dotychczas podział ról był prosty: do mamy należało zrobienie ciasta, ja dbałam o to, by blaszki pierników były pełne, w piekarniku rosły kolejne porcje choinek, reniferów i gwiazdek, a upieczone już ciasteczka studziły się w spokoju. Ozdoba pierniczków należała do mnie i sióstr. W tym roku uznałam, że przyszedł czas, by posiąść kolejny stopień wtajemniczenia i upiec pierniczki samodzielnie.
I udało się! Obawy, jakie miałam w sobie, podchodząc do tego magicznego rytuału, okazały się nieuzasadnione, wszystko zakończyło się pomyślnie, zaś rezultat przeszedł moje oczekiwania – na stole pojawiła się gigantyczna misa delikatnych, puszystych i aromatycznych pierniczków.
Tymczasem paczuszki migdałów czekają na sparzenie. Orzechy włoskie i laskowe – na łuskanie. Cierpliwie czekają jeszcze rodzynki i żurawina. Za dzień lub dwa przystępujemy do kolejnego etapu: ozdabiania pierniczków.
Lubię przygotowania do świąt. Nawet gdy aura niezbyt świąteczna…
Najważniejsze, by zbudować ten odświętny nastrój wewnątrz siebie – wówczas i sinobury krajobraz złagodnieje pod naszym spojrzeniem.
1 kg mąki
8 żółtek
3 białka
1,5 szklanki cukru (dałam mniej)
3 łyżki kakao
200 ml gęstej, kwaśnej śmietany
3 łyżeczki sody
4 łyżeczki przypraw (2 cynamonu, 1 goździków, 1/2 kawy rozpuszczalnej, 1/2 pieprzu), można dodać przyprawę do pierników
250 g masła
1 słoik miodu (400 g)
Dzień przed pieczeniem:
Kakao mieszam z mąką w dużej misce, odstawiam Miód gotuję z przyprawami, odstawiam, wkładam masło, czekam aż się rozpuści, a potem wystygnie. W śmietanie rozpuszczam sodę, odstawiam - śmietana zwiększy swą objętość (powinna mieć temperaturę pokojową). Białka ubijam na pianę, dodaję cukier, ubijając, dodaję żółtka. Ubite jaja wlewam do mąki i delikatnie mieszam, wlewam miód i dalej mieszam. Na koniec dodaję śmietanę z sodą. Ciasto będzie dość rzadkie. Odstawiam je przykryte w chłodne miejsce, w ciągu 24 godzin zgęstnieje.
W dniu pieczenia:
Ciasto podsypuję mąką, rozwałkowuję na gubość 3 mm (nie cienko, najsmaczniejsze są te grubsze pierniczki) i wykrawam pierniczki. Mocno podsypuję maką. Blachę wykładam papierem lub folią aluminiową, pierniczki układam w pewnej odległości od siebie. Piekę w temperaturze 180ºC przez 7-12 minut (w zależnosci od grubości i wielkości.) Studzę na kratce.
Przepis pochodzi z GP;
Etykiety: ciasteczka, na słodko, pierniki, święta