Raz, dwa, trzy, próba głosu.

Jakie to proste, tak nagle przerwać ciszę i z biernej pozycji internetowego podglądacza przejść w na stronę czynną. Bloga założyłam w minutę. Najwięcej czasu zabrało mi wymyślanie nazwy, choć oczywiście, po kilku sekundach od zalogowania napłynęły mi do głowy o wiele lepsze pomysły.

To blog kulinarny. O jedzeniu i dla jedzenia. Moim pragnieniem jest zachować w pamięci rzeczy, które tworzę w kuchni. By po przetrawieniu nie poszły w niepamięć godziny mojej pracy.

To tyle, w telegraficznym skrócie. Rozkręcam się.

Etykiety: